PL

EN

Hiszpańskie praktyki Zuzy w ramach programu Erasmus+
06 listopada 2023

Nazywam się Zuza, skończyłam 3 rok studiów na kierunku Zoofizjoterapia i moje letnie praktyki zawodowe odbyłam w ramach programu Erasmus+. Dlatego chciałam trochę o tym opowiedzieć. Więc jeśli zastanawiasz się czy pojechać i spróbować pomieszkać za granicą, to zatrzymaj się i to przeczytaj, bo myślę, że takie informacje z pierwszej ręki, to najlepszy drogowskaz do podejmowania niełatwych decyzji. 

Po pierwsze ważnym aspektem jest pytanie, dlaczego podjęłam decyzję o wyjeździe na praktyki tak daleko. Cóż, zawsze dużo podróżowałam i już od małego byłam popchnięta, dzięki moim rodzicom, w poznawanie obcych języków i kultur. Zawsze przywoziłam zza granicy wspaniałe wspomnienia i nigdy nie bałam się podróżować. Z jedną dosyć zasadniczą różnicą. Nigdy nie podróżowałam sama i nigdy nie mieszkałam za granicą tak długo. Ale o tym później. Wizja odbycia praktyk i jednocześnie „sprawdzenia się”, czy nadaje się do mieszkania w innym kraju była silniejsza niż obawa, że temu nie sprostam. Chociaż przed samym wyjazdem w mojej głowie miałam mnóstwo obaw. Czy ludzie będą mnie w stanie zaakceptować, czy traktować cały czas jak turystkę. Czy rzeczywiście jestem w stanie w ciągu dwóch miesięcy sama „zbudować sobie dom” w obcym kraju. To były pytania, na które jeszcze dwa miesiące temu nie umiałabym odpowiedzieć. 

Samymi praktykami zaczęłam się już interesować po 2 roku studiów. Zaczęłam szukać zagranicznych klinik i pisać do nich maile z pytaniem i prośbą odbycia praktyk. Niestety tylko dwie kliniki wyraziły zainteresowanie tym pomysłem. A zgodę i zielone światło na pakowanie walizki dostałam już jedynie od jednej. I tak wylądowałam w Hiszpanii, a dokładniej w mieście León w klinice Fisiodog. Sama klinika okazała się strzałem w dziesiątkę. Pracownicy i sama Pani Doktor, pod której opieką realizowałam praktyki, byli specjalistami z wieloletnim doświadczeniem, ale przede wszystkim cudownymi, troskliwymi i pomocnymi ludźmi. Pani Doktor pokazywała mi jak wykonywać zabiegi, a także zwracała uwagę i poprawiała mnie. Każdą wolna chwilę poświęcała na pokazywanie i uczenie mnie nowych rzeczy. Miałam w tej klinice możliwość zdobycia potężnej dawki wiedzy i utrwalenia jej poprzez praktykę. W chili wątpliwości zawsze mogłam pytać o pomoc cały zespół. Wszystkie te czynniki sprawiły, że czułam się tam bardzo swobodnie i wiedziałam, że są tam ludzie, do których zawsze mogę zwrócić się po pomoc.

Ale co kraj, to obyczaj, a więc i inne podejście w leczeniu pacjentów. To jest jedna z wielu zalet. Możesz poznać inne technologie i sposoby leczenia, a także inne podeście do pacjenta, a to wszystko to zdecydowanie cenne lekcje, których nie zdobędziesz w Polsce. Kolejny ważny aspekt - pogłębiasz znajomość angielskiego na tle medycznym, nabierasz znajomości i kontaktów na zagranicznym rynku pracy, a w Polsce jesteś pierwszy w kolejce na rozmowę o pracę, bo w CV widnieje „odbycie praktyk zawodowych za granicą”. 

Ale jedno to praktyki, a drugie to życie w kraju, w którym ¾ społeczeństwa nie chce albo nie umie mówić po angielsku. Zatem zaczęłam przyspieszony kurs Hiszpańskiego z aplikacjami do nauki, podcastami i zwyczajnym zanurzeniem i otworzeniem się na ten język w praktyce. Gwarantuje, że po miesiącu zamawiacie kawę na mieście jak native. 

Wracając do pytań, którymi się tak zamęczałam przed wyjazdem… ludzie w Hiszpanii są bardzo otwarci, uśmiechnięci i z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że chcą poznawać nowych ludzi, nie maja problemu, aby cię wpuścić do swojego grona. Dzięki tym ludziom świetnie się tam czułam, bawiłam i zobaczyłam tyle miejsc, że mogłabym do jutra o tym pisać i nikt by już tego nie czytał. Jeśli chodzi o aklimatyzacje w nowym kraju. Na początku jest ciężko, ale jak ze wszystkim co nowe. Już po tygodniu zaczynasz pamiętać miejsca, ulice i nie chodzisz wszędzie z nawigacją włączoną w telefonie 24/h. A kiedy mijają te pierwsze dni obaw, zaczynasz naprawdę żyć i korzystać z tej wyprawy. Zaczynasz poznawać i otaczać się tą kulturą, zwiedzać pobliskie miejsca i inne rejony kraju. Po prostu spędzasz swój wolny czas jak tylko chcesz i zaczynasz się czuć naprawdę szczęśliwy/-a i myślisz sobie, tak tu mógłby być mój dom – najbardziej wyzwalające uczucie.  I mimo wielu trudnych sytuacji m.in. z zameldowaniem w wynajętym kilka miesięcy wcześniej pokoju, naprawdę nie żałuje. Czas spędzony w obcym kraju, zebranie tylu doświadczeń, nie tylko tych zawodowych, ale przede wszystkim życiowych, sprawia, że wyjazd na Erasmusa okazał się naprawdę najlepszą decyzją. I pytając siebie czy było łatwo – NIE BYŁO, ale zawsze, żeby było z górki, musi być i pod górkę. Czy żałuje, że pojechałam sama – ABSOLUTNIE NIE, bo to był najlepszy możliwy sprawdzian dla samej siebie. A czy było warto – ZDECYDOWANIE BYŁO, bo kiedy jak nie teraz będziesz mógł/-a „rzucić wszystko” i zamieszkać w obcym kraju. 

I pamiętaj, jeśli nikt nie chce jechać z tobą… jedź sam/-a
…a siedząc po tych dwóch miesiącach w samolocie myślałam „właśnie opuszczam mój dom”…